Do bazy w Imiołkach ruszyliśmy z małym opóźnieniem, mimo to pełni energii śpiewająco spędziliśmy czas podróży na miejsce obozu. Rozkwaterowanie zuchów trwało mniej więcej do obiadu, do godziny 14:00. W tym czasie poznaliśmy bazę, zbadaliśmy się u pani pielęgniarki oraz zadomowiliśmy się na swoich łóżkach. W międzyczasie porozmawialiśmy z dziećmi na temat obowiązujących zasad na bazie oraz przypomnieliśmy sobie wszystkie obowiązujące regulaminy. Na obiedzie zjedliśmy pyszne ziemniaczki okraszone cebulką oraz kotlet schabowy z surówką(zdjęcia nie ma z powodu aparatowej awarii). Po obiadku tradycyjnie godzina LB (leżenie brzuchem), czyli odpoczynku dla dzieci. Po podwieczorku na który składał się soczek i batonik przebraliśmy się w ciuchy do ciorania i przystąpiliśmy do budowy naszego zuchowego autobusu, którym od jutra będziemy podróżować po świecie. Jesteśmy pewni,że będzie to dla wszystkich wspaniała przygoda! Zuchy miały za zadanie pomalować części naszego autobusu na żółty i biały kolor. Oprócz samego autobusu naszym zuchom ambitnie udało się pomalować również całą trawę wokół tego autobusu a nawet samych siebie. Idealnie pasują tutaj słowa piosenki "Więc chodź, pomaluj mój świat na żółto i..."biało? ;D
Po dokładnym umyciu się wykorzystaliśmy piękną pogodę i skorzystaliśmy z naszego kąpieliska niedaleko bazy. Mamy do dyspozycji niewielką plażę, która znajduje się dosłownie przy samej bazie. Pod czujnym okiem ratownika dzieci zmęczone po podróży i przenoszeniu ciężkich toreb odzyskały swoje siły witalne radośnie chlapiąc się w jeziorku.Następnym punktem planu była oczywiście kolacja na która skłądały się kanapki oraz ogromne ilości słodkiej herbaty. Ostatnim i chyba najważniejszym punktem dnia było obrzędowe ognisko nad jeziorem na którym oficjalnie rozpoczęliśmy nasz obóz. Czekała nas również mała niespodzianka-imiołkowe śpiewniki, które od razu wypróbróbowaliśmy. Odbyła się również drobna ceremonia- każdy z nas na małej karteczce zapisał kraj do którego najbardziej chciałby się udać w przyszłości, potem wrzuciliśmy je do ognia w intencji ich przyszłego spełnienia. Po ognisku Kłapouchy zostały tam by nadać swojej przybocznej Marcie Wąsak sznur oraz wprowadzić drużynowe zadania specjalne. Reszta od razu udała się do mycia i o 22 już wszystkie zuchy leżały w śpiworkach gotowe na kolejny emocjonujący dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz